czwartek, 31 stycznia 2013

Zakupy w Rossmannie.

Cześć kochani :)

Wczoraj byłam na zakupach w Rossmannie i zdążyłam dorwać kilka rzeczy, które mi się skończyły lub chciałam je wypróbować. Nie jest tego zbyt dużo, jednak cieszę się z tego powodu, że nie robię zakupów na zapas.


Zaskoczeniem było dla mnie to, że maska z Alterry ma nieco inny kształt niż wcześniej. Dopiero przy drugiej wizycie w innym Rossmannie ją znalazłam.


Odżywka z witaminą C z Lovely jest dla mnie nowością, jednak skusiłam się na nią, ponieważ jest zachwalana na wizażu.
Co do zmywacza - pamiętam, jak polecałyście mi ten z Isany, jednak oczywiście zapomniałam czy mówiłyście o zielonym czy różowym. Wzięłam nie ten, który chciałam, ale może się sprawdzi.

To by było na tyle :)
Buziaki!

wtorek, 29 stycznia 2013

TAG: The Versatile Blogger

Cześć kochani :)

Dzisiejszy post nieco luźniejszy, jak widać po tytule będzie to odpowiedź na TAG, do którego zaprosiła mnie vilandre (za co ślicznie dziękuję).
Przy okazji wspomnę, że to mój setny post. Bardzo dziękuję wszystkim komentującym oraz przeglądającym mojego bloga. Każdy komentarz wywołuje u mnie nie mały uśmiech na twarzy :)


Zasady:
- 7 faktów o sobie
- zaproszenie do zabawy innych blogerek

A więc zaczynamy :)

1. Uwielbiam podróże i kiedyś chciałabym zwiedzić m.in. Dominikanę, Kenię oraz Australię. Na chwilę obecną byłam w 5 krajach (Europa, Afryka). Mam nadzieję, że ta liczba się powiększy :)


2. Jeżeli chodzi o naukę w szkole najlepiej idą mi języki obce (j.angielski, francuski) oraz geografia. Najprawdopodobniej stąd moje zainteresowanie podróżami oraz turystyką.


3. Podobają mi się tatuaże. Według mnie jest to dobry sposób na wyrażenie siebie (jeżeli wzór jest przemyślany i odpowiednio dobrany), jednak niestety nie wszyscy to akceptują (mowa tu o m.in. o pracodawcach).


4. Muzyka jest jedną z najistotniejszych rzeczy w moim życiu (zaraz po rodzinie oraz znajomych). To ona wpływa na nastrój, może nawet po części na pewność siebie. Odtwarzacz jest to rzecz, bez której nie ruszam się z domu. 


5. Jedną z moich wielkich miłości (oprócz kosmetyków) są buty. Na płaskim obcasie, trampki, koturny, szpilki - każde. Mam ich ponad 20 par, jednak wiadomo, jak to baba we wszystkich nie chodzę :)


6. Uwielbiam zwierzęta. Od małego wychowywałam się na wsi, gdzie psów było dość sporo, później jednak ze względu na szkołę przeprowadziłam się do miasta i długo namawiałam rodziców na kolejnego pupila. Obecnie zarówno ja jak i reszta członków rodziny nie wyobraża sobie życia bez naszego kochanego czworonoga :)


7. Swoją przygodę z blogowaniem zaczęłam mniej więcej w wieku 13 lat. Z tego co pamiętam był to blog a'la pamiętnik. Kilka lat później jeden z moich postów został wyróżniony na stronie blog.onet.pl. Niby nic specjalnego, jednak pamiętam, że wtedy byłam z siebie bardzo dumna. 


Wydaje mi się, że to byłoby na tyle. 
Do zabawy zapraszam:


Buziaki :)

niedziela, 27 stycznia 2013

Ideał znaleziony? Żel pod lupą.

Cześć kochani :)

Ostatnio zauważyłam, że używany przeze mnie kosmetyk do demakijażu twarzy powoli się kończy. Postanowiłam, że już najwyższy czas na podzielenie się z wami jego opinią.


Lirene, Żel do mycia twarzy

Cena: ok. 13 zł
Pojemność: 150 ml
Dostępność: drogerie, supermarkety


Ci, którzy czytają regularnie mojego bloga z pewnością kojarzą, że żel z Lirene pojawił się w ulubieńcach 2012 roku (TUTAJ). Niestety żel do mycia twarzy z Ziaji był nietrafionym zakupem, jednak drugie podejście mi się udało. Żel jest zamknięty w opakowaniu w tubce, dzięki czemu z łatwością można wydobyć resztki produktu. Konsystencja jest faktycznie kremowa. Kosmetyk ma bardzo ładny, nienachalny, kwiatowy zapach. Nie uczulił mnie w żaden sposób, nie spowodował pojawienia się na skórze nowych wyprysków. Nie używałam go do demakijażu oczu, więc trudno mi powiedzieć, czy jest w stanie je podrażnić. Nie wydaje mi się, żeby w jakikolwiek nawilżał skórę, jednak z pewnością jej nie wysusza, z czego jestem bardzo zadowolona. Używam go od niespełna miesiąca i z przykrością muszę stwierdzić, że kosmetyk nie jest jakoś niesamowicie wydajny (obecnie została mi jakaś 1/5 opakowania). Pomimo wszystko gdy skończę obecne opakowanie bez zastanowienia kupię ponownie.

A wy, czego używacie do demakijażu twarzy?
Co polecacie?

Buziaki! :)

piątek, 25 stycznia 2013

Lirene, krem regeneracyjny do stóp

Cześć kochani :)

Już tydzień ferii za mną. Czy tylko dla mnie dni płyną coraz szybciej? Jeszcze tylko tydzień błogiego spokoju a później znów czas zabrać się za naukę.

Doszłam do wniosku, że najwyższa pora na recenzję kremu do stóp z Lirene. Używam go od 1,5 miesiąca i uważam, że wyrobiłam sobie odpowiednie zdanie na jego temat.


Lirene, krem regenerujący do stóp

Cena: ok. 10 zł
Pojemność: 75 ml
Dostępność: duża; supermarkety, drogerie, internet


Skład:

Po skończeniu kremu zmiękczającego z Scholla zastanawiałam się nad wyborem kremu o podobnym działaniu. Wybór padł na krem Lirene z wysokim, 30% urea, który ma za zadanie zmiękczyć skórę stóp. Wątpiłam w to, że będzie równie dobry jak Scholl, jednak sumiennie co wieczór nakładałam warstwę kremu na stopy. Przez pierwsze dni nie widziałam większej poprawy, kosmetyk wydawał mi się bublem, jednak nie zraziłam się i wciąż go używałam. O dziwo po tygodniu skóra faktycznie była bardziej miękka i gładka. Pomimo zimowej pory staram się dbać o stopy, dlatego też kremem jest tylko jednym z etapów dbania o skórę w tym miejscu. Najpierw ścieram naskórek pumeksem (oczywiście w czasie kąpieli), później traktuję stopy peelingiem i na sam koniec nakładam krem. W takim połączeniu sprawdza się naprawdę dobrze. Do tej pory zużyłam około pół opakowania, więc myślę, że wystarczy mi spokojnie na kolejne 1,5 miesiąca. Małym minusem jest fakt, że wchłania się dość długo, dlatego też nakładam go tylko i wyłącznie przed snem. Myślę, że jest to dość udany zakup, szczególnie pod względem cenowym (10 zł), gdzie cena kremu z Scholla wynosi ok. 25 zł.

Używacie? Lubicie?

Buziaki!

środa, 23 stycznia 2013

LOVE TBS! part 2

Cześć kochani :)

Już jakiś czas temu wspominałam o kosmetykach The Body Shop (TUTAJ). Dzisiaj przyszła pora na recenzję kolejnej rzeczy z tej firmy.


The Body Shop, Kokosowe masło do ciała

Cena: ok. 20 zł
Pojemność: 50 ml
Dostępność: sklepy TBS, internet


Masło jest zapakowane w ładnym, estetycznym opakowaniu, które jest odporne na upadki. Wersja z kokosem jest przeznaczona dla skóry normalnej oraz suchej.


Kosmetyk ma gęstą, zbitą konsystencję, która rzeczywiście przypomina masło. Jest to dość tłuste mazidło, przez co w celu nawilżenia skóry potrzebna jest jego niezbyt duża ilość. Pomimo dość małego, 50 ml opakowania, masło jest wydajne. W kwestii zapachu nie jestem w stanie się wypowiedzieć, chociażby z racji tego, że nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z kokosem (mając na myśli owoc oraz kosmetyki o tym zapachu). Dla jednej z osób z mojego otoczenia ten zapach nie przypadł do gustu, ponieważ według niej woń jest zbyt ciężka. Dość długo utrzymuje się na skórze. Według niektórych wadą jest fakt, że opakowanie pomimo ładnego wyglądu nie należy do higienicznych i są osoby, które nie decydują się na kupno masełek ze względu na konieczność maziania po nich palcem :)
Podsumowując, jest to kolejny kosmetyk z TBS, który przypadł mi do gustu. Jest oczywiście dostępny w innych wersjach zapachowych do różnych typów skóry. Posiadam również wersję m.in. z mandarynką oraz truskawką. Najprawdopodobniej za jakiś czas pojawi się recenzja :)

Miałyście do czynienia z kosmetykami TBS?
Jeżeli nie, chciałybyście wypróbować?

Buziaki! :)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Be Beauty, Zmywacz do paznokci

Cześć kochani :)

2 tygodnie błogiego spokoju zaczęły się całkiem nieźle. Mam nadzieję, że tak zostanie :)
Jeszcze przed feriami obiecałam sobie, że zacznę ćwiczyć z E. Chodakowską, ponieważ będę miała chwilę wolnego czasu oraz nie uprawiam zimą żadnych sportów (oraz nie spaceruję zbyt długo, co bardzo lubię, ze względu na niskie temperatury). Dzisiejszy trening był w sumie sprawdzeniem czy ćwiczenia mi się spodobają i jak to mniej więcej będzie wyglądać. Wytrwałam 30 minut co i tak uważam za swój mały sukces (pomimo lekkiego obijania się), ponieważ dotąd na słowo "trening" uciekałam w popłochu. Od konkretnego ćwiczenia zabieram się od jutra i mam nadzieję, że wytrwam z ćwiczeniem minimum 3x w tygodniu. Muszę popracować nad spinaniem mięśni brzucha, ponieważ w czasie treningu prawie w ogóle ich nie czułam.
Dzisiaj kilka słów na temat produktu, który (jak się zaraz przekonacie) okazał się bublem lub skradł moje serce.


Be Beauty, Zmywacz do paznokci

Cena: ok. 6 zł
Pojemność: 150 ml
Dostępność: Biedronka


Producent pisze, że zmywacz ma zadanie natłuszczająco-ochronne (natłuszcza i chroni skórę wokół paznokcia przed wysuszeniem), skutecznie usuwa lakier nie rozmazując go oraz nie wysusza i nie odbarwia płytki paznokciowej.
Niestety z większością obietnic nie mogę się zgodzić. Przede wszystkim zamiast ochraniać skórę i paznokcie jeszcze bardziej je wysusza. Plusem jest jednak to, że nie odbarwia paznokci. Kolejnym argumentem 'za' jest pompka, dzięki której możemy wydobyć odpowiednią ilość zmywacza z opakowania (nie zdarzyło mi się również, żeby pompka się zacinała). Zapach jest dość mocny i duszący, jednak nie uznaję tego za dużą wadę z tego względu, że żaden zmywacz perfumami nie pachnie. Niestety moje paznokcie są słabe, rozdwajające się oraz lubią się łamać, dlatego też działanie tego zmywacza dodatkowo wpływa na ich niekorzyść. Zostało mi trochę ponad pół opakowania więc podejrzewam, że go zużyję, jednak z pewnością nie skuszę się na kolejne opakowania.

I tu pojawia się pytanie:
Jakich zmywaczy do paznokci używacie?
Może mogłybyście mi polecić jakiś dobry, który nie wysusza paznokci?

Buziaki!

piątek, 18 stycznia 2013

Isana

Cześć kochani :)

Dzisiaj zaczęły się upragnione ferie, więc mam nadzieję, że będę pojawiać się tutaj częściej z nowymi postami. Po dość długim użytkowaniu przyszła pora na recenzję jednego z kosmetyków Isany.


Isana, Krem do rąk kwiat pomarańczy

Cena: ok. 4 zł w promocji
Pojemność: 100 ml
Dostępność: duża - drogerie Rossmann


Krem jest zamknięty w tubce na zatrzask. Zapach kosmetyku jest przyjemny, jednak lekko chemiczny (szczególnie po zaaplikowaniu go na dłonie). Wchłania się dość dobrze, jednak trzeba chwilę odczekać. Na co dzień raczej nie jest przeze mnie używany, wolę nałożyć grubszą warstwę na dłonie przed spaniem. Bardzo dużym plusem jest duża pojemność i niska cena. W  moim przypadku z dłońmi cudów nie robi, jednak jest dość dobry w stosunku do ceny. Gdybym miała oceniać go od 1-5 dałabym mu mocne 3+. Po skończeniu tego kremu najprawdopodobniej wrócę do Garniera do skóry zniszczonej.
Wydaje mi się, że ten kremik obecnie znów można nabyć na promocji w Rossmannie (?).

Używałyście ? Lubicie?

Ostatnio zastanawiałam się nad zamieszczeniem posta dotyczącego mojej wagi sprzed 2 lat i obecnego wyglądu. Chciałybyście co nieco o tym poczytać?

Buziaki!

wtorek, 15 stycznia 2013

Ulubieńcy 2012 - pielęgnacja

Cześć kochani :)

Dzisiaj druga część ulubieńców 2012. Tym razem przyszła pora na pielęgnację. Nie przedłużając zaczynamy:


1. Head&shoulders, Szampon przeciwłupieżowy - niestety moja skóra głowy jest wybredna i przy użyciu innego szamponu do włosów buntuje się i swędzi. Po tym szamponie tego nie robi (przynajmniej nie w takim stopniu). Używałam go przez cały rok z krótkimi przerwami. Ma u mnie ogromny minus za fakt, że niesamowicie wypłukuje farbę z włosów. To już któreś opakowanie z kolei, z pewnością kupię ponownie.

2. Alterra, Maska do włosów - po jej użyciu włosy są miękkie, gładkie i sypkie. Bardzo się polubiliśmy, jednak nie nakładam ją zbyt często, ponieważ nie zawsze mam czas na chodzenie po domu z maską na włosach. Zapach w porządku, cena też niczego sobie, ze względu na to, że jest dość wydajna (chociaż ja i tak jej sobie nie żałuję). Kupię ponownie.

3. L'oreal, Odżywka do włosów - świetny zapach, wygładza włosy, po jej użyciu miękkość i gładkość gwarantowana. Jako, że kupuję cały czas farby z L'oreala nie mogę narzekać na ich niedobór, jednak szkoda, że nie są dostępne w regularnej sprzedaży jako oddzielny produkt.


4. Soraya, Krem do cery naczynkowej na noc - jako, że od jakiegoś czasu na noc smaruję twarz Dexerylem, krem z Sorayi używam na dzień pod makijaż. Nie roluje się, dość szybko się wchłania i przede wszystkim nie jest tłusty. Ma całkiem przyjemny zapach, jednak nie do końca jestem przekonana do tego, że sprawdza się jako krem na naczynka. Z pewnością większej krzywdy nie robi.

5. Lirene, Żel do mycia twarzy - na temat tego kosmetyku wypowiem się dopiero za jakiś czas, będzie oddzielna recenzja na jego temat.

6. La Roche-Posay, Effaclar Duo - na pojedyncze wypryski (szczególnie te duże i bolące) sprawdza się świetnie, wystarczy jedna lub dwie punktowe warstwy i następnego dnia gulka pod palcem jest znacznie mniej wyczuwalna lub w ogóle znika. Nie nadaje się jednak na nakładanie na całą twarz. Niestety popełniłam ten błąd nakładając go przez kilka dobrych miesięcy na całą twarz i skóra 'odwdzięczyła mi się' m.in. suchymi skórkami, które nie chciały zniknąć. Podsumowując, produkt jest dobry o ile się go rozsądnie stosuje :) I uwaga: nie stosujcie go na ranki znajdujące się na skórze!


7. Joanna, Gruboziarnisty peeling - pierwsza rzecz, która mi się najbardziej spodobała to zapach. Nie jest chemiczny, naprawdę przypomina prawdziwy ananas. Dobrze zdziera naskórek, pozostawiając skórę gładką. Z pewnością kupię ponownie w innym zapachu. Szczegółowa recenzja TUTAJ. 

8. Neutrogena, Intensywnie regenerująca emulsja do ciała - świetny kosmetyk, który bez problemu radzi sobie z bolącymi, szorstkimi łokciami już po kilku użyciach. Ma dość przyjemny zapach, niestety dość długo się wchłania. Mimo wszystko bardzo lubię ten kosmetyk, to już moje któreś opakowanie z kolei i nie zamierzam z niego zrezygnować :) Recenzja TUTAJ.


Garnier, Regenerujący krem do rąk - co prawda nie mam zniszczonych rąk, jednak bardzo go polubiłam. Zastanawiałam się nad umieszczeniem go w ulubieńcach i jednak postanowiłam go tutaj pokazać. Zdjęcie z jednego z wcześniejszych postów, ponieważ już jakiś czas temu mi się skończył. Recenzja TUTAJ.

Używałyście któregoś z tych kosmetyków?
Jacy są wasi ulubieńcy do pielęgnacji?

Buziaki :)

sobota, 12 stycznia 2013

Ulubieńcy 2012 - kolorówka

Cześć kochani :)

Dzisiaj chciałabym wam pokazać kosmetyki oraz przyrządy do makijażu, które mogłabym nazwać moimi KWC, ponieważ używałam ich bardzo często i polubiliśmy się. Nie będzie tego bardzo dużo, bo przecież nie o ilość a o jakość tu chodzi :)


1. My Secret, Puder sypki transparentny - jest to mój pierwszy puder tego typu. Nie bieli skóry, ma dość ładne opakowanie (chociaż.. niestety napisy się starły), starcza mi na dość długo. Co prawda podkreśla suche skórki, jednak przymykam oko na tę wadę. Jest tani i dostępny w DN, do której mam blisko. Obecnie kończę 3 lub 4 opakowanie i z pewnością kupię kolejne.

2. Essence, Zestaw do stylizacji brwi - w opakowaniu znajdują się 2 kolory cieni do brwi (jeden jaśniejszy, lekko brudny brąz, drugi: ciemny brąz), pędzelek oraz kilka szablonów, z których i tak nie korzystam. Ładnie podkreśla brwi, trzyma się cały dzień, tani, wydajny.

3. Bell, Pocket 2skin rouge - pomimo nazwy powiedziałabym, że jest to bronzer a nie róż. Ładnie podkreśla kości policzkowe, nie zostawia na policzkach pomarańczki. Można z nim przesadzić, jednak nie jest to zbyt łatwe. Kolejny dobry, wydajny i tani produkt. Szczegółowa recenzja TUTAJ.


4. AVON, Roletka Incandessence - uwielbiam ją ze względu na zapach. Niestety nie jest wydajna i bez promocji jej nie kupuję. Gdy można ją dostać w katalogu za 8-9 zł z pewnością kupię kolejne 2 sztuki tak, jak ostatnio.

5. Vollare, Free Style tusz do rzęs - bardzo fajnie podkreśla rzęsy. Nie osypuje się, ma fajną szczoteczkę która nie skleja rzęs i jest bardzo tani, ponieważ kosztuje około 7-8 zł. Niestety producent zmienił szczoteczkę i już jej nie kupię :(

6. Vollare, Lashes Extension - kolejny tusz tej firmy, który bardzo lubię. Jeżeli chodzi o wydłużenie rzęs jest niezawodny. Niestety trochę skleja rzęsy, jednak ze względu na wydłużenie jestem w stanie mu to wybaczyć. W połączeniu z Free Style tworzy cudowną firanę rzęs. Uwielbiam ten duet!


7. Sleek, Au Naturel paleta cieni - tej rzeczy używałam najmniej, ponieważ dostałam ją pod choinkę, jednak od pierwszego użycia skradła moje serce. Piękne kolory, dobra pigmentacja, długo trzymają się na powiece, nieźle się rozcierają. Czego chcieć więcej?

8. Essence, Eyeliner - piękny ciemnoniebieski liner z brokatem. Używałam go namiętnie przez mniej więcej 3 miesiące dzień w dzień i zakochałam się w nim. Niestety jakiś czas temu mi się skończył i najprawdopodobniej był w edycji limitowanej, ponieważ już go nie ma. Bardzo żałuję.

9. Hakuro, Pędzel do pokładu H50 - używam go od co najmniej roku i mnie nie zawiódł. Bardzo fajnie rozprowadza podkład, włosie nie wypada, rączka również się nie odkleiła. Jeden mały minusik za to, że napisz na pędzlu mi się starł (nie wiem jakim cudem, najprawdopodobniej w czasie jednej z podróży).

10. Essence, Pędzel do różu - przyznam szczerze, że wzięłam go omyłkowo, ponieważ szukałam pędzla do pudru. W tym celu jednak również nadaje się świetnie. Włosie jest dość miękkie, nie wypada, był dość tani. Tutaj również niestety napis się starł.

Wydaje mi się, że to wszystko jeżeli chodzi o ulubieńców 2012.
Chciałybyście zobaczyć ulubieńców do pielęgnacji ciała?
Znacie któryś z tych produktów?

Buziaki :)

piątek, 11 stycznia 2013

:)

Cześć kochani :)

Dzisiaj bardzo krótki post. Pokażę wam moje ostatnie nabytki (z tego tygodnia oraz z początku stycznia) i pożalę się wam. Jakoś od początku stycznia denkowanie kosmetyków kompletnie mi nie idzie. Po przesiedzeniu dnia w szkole oraz po nauce w domu kompletnie nie mam na nic siły i jedyną rzeczą o jakiej marzę to ciepłe, wygodne łóżko. Mam nadzieję, że to się zmieni w najbliższym czasie. :) Jutro lub pojutrze na blogu pojawi się post z ulubieńcami 2012.


Najbardziej oczywiście ucieszyłam się z paletki Sleek, zarówno na pędzel Hakuro H78 jak i na topper z Essence również dość długo się czaiłam. Póki co paletki użyłam tylko raz (m.in. ze względu na szkołę, może to nawet nie chodzi o fakt, że nauczyciele kręcą głową na mocniejszy makijaż, po prostu z rana nie mam aż tyle czasu). Topper obecnie gości na moich paznokciach i nie żałuję, że go kupiłam.

Jak wam minął tydzień?
Kupiłyście ostatnio coś ciekawego?

Buziaki :)

wtorek, 8 stycznia 2013

„Zamknij oczy i poczuj dotyk Anioła.”

Cześć kochani :)

Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o książce, którą ostatnio przeczytałam. Przyznam szczerze, że jest to pierwsza przeczytana przeze mnie książka o takiej tematyce, jednak podejrzewam, że nie ostatnia.


Książka opowiada o losach Margot, która po swojej śmierci wraca na ziemię jako Ruth - swój Anioł Stróż. Od narodzin aż do swojej własnej śmierci przygląda się swoim poczynaniom i pomimo sprzeciwów Nan próbuje zmienić bieg wydarzeń. Aby ratować tych, których kocha, będzie gotowa zawrzeć pakt z demonem i zdobyć się na największe poświęcenie.

Pierwszą rzeczą, która spodobała mi się w tej książce jest niesamowita płynność w czytaniu, która nie zawsze się zdarza. Czasami zdarza się, że doczytanie książki do końca jest dla mnie 'męczarnią' a nie przyjemnością, jednak nie w przypadku tej książki. Może niektórym wydać się to głupie, jednak w trakcie czytania tej lektury zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy ja również mam swojego Anioła Stróża. Ze zniecierpliwieniem kartkowałam kolejne strony czekając na to, co będzie dalej. Jedyną wadą tej książki jest fakt, że jest ona zbyt krótka. :P Nawet jeżeli nie czytacie książek o takiej tematyce serdecznie zachęcam was do jej przeczytania. Pomimo tego, że to nie jest "moja liga", nie żałuję, że ją przeczytałam.


Wybaczcie, jeżeli moje przemyślenia co do książki są zbyt krótkie, jednak ciężko byłoby się w nią wgłębić jednocześnie nie zdradzając wydarzeń. :)

Czytałyście tę książkę?
Znacie może lektury o podobnej tematyce?

Buziaki! :)

sobota, 5 stycznia 2013

Płyn micelarny

Cześć kochani :)

Dzisiaj przychodzę do was z recenzją płynu micelarnego z BeBeauty, który jest moim pierwszym kosmetykiem tego typu. Wcześniej używałam łagodzącego mleczka do demakijażu z BB i przyznam szczerze, że ten micel sprawuje się lepiej.


BeBeauty, Płyn micelarny

Cena: ok. 5 zł
Pojemność: 200 ml
Dostępność: Biedronka

Skład:


Tył opakowania:


Zachęcona pozytywnymi opiniami na temat tego płynu micelarnego postanowiłam go kupić. Od razu moją uwagę przykuło ładne opakowanie z ciekawym otwarciem. Kolejną zaletą tego produktu jest przyjemny, delikatny zapach. Po przyłożeniu wilgotnego wacika do oka i odsunięciu go od powieki po odpowiednim czasie niestety pod dolną powieką pojawia się zawsze u mnie spotykany efekt pandy. Przyznam szczerze, że nie byłam w posiadaniu kosmetyku, dzięki któremu mogłabym tego uniknąć, więc nie do końca uznaję to za wadę. Dość dobrze zmywa makijaż i co najważniejsze: nie zostawia dookoła oczu tłustej warstwy, której wręcz nienawidzę. Czuję się tak, jakbym przemywała oczy zwykłą wodą, co według mnie jest bardzo komfortowe. Nie zauważyłam również podrażnienia oczu, co w przypadku innych kosmetyków do demakijażu oczu się zdarzało. Wydaje mi się jednak, że może być średnio wydajny, ponieważ w dość krótkim czasie trochę go ubyło z opakowania. Nie mam mu jednak tego do końca za złe, ponieważ nie jest to wydatek rzędu 20 zł. Nie wiem jak to będzie z dostępnością, ponieważ w odwiedzanych przeze mnie Biedronkach niestety po zakupie tego micela więcej ich w sklepie nie widziałam. Najwidoczniej nie tylko mnie zaciekawił. :)

Używałyście tego płynu?
Jak się u was spisuje?

Buziaki :)

piątek, 4 stycznia 2013

Denko - GRUDZIEŃ

Cześć kochani :)

Niestety musiałam ostatnio sobie odpuścić pisanie postów, ponieważ zbliża się koniec półrocza i w związku z tym jestem zmuszona siedzieć dłużej przy książkach niż na blogspocie. Na szczęście już niedługo nadejdą upragnione ferie i będzie czas na nieco dłuższą chwilę odpoczynku niż 3 dniowy weekend. :)
Dzisiaj pokażę wam jakie produkty udało mi się zużyć w grudniu. Z góry przepraszam za jakość wykonywanych zdjęć, jednak były one robione na szybko z rana, tuż przed wyjściem z domu. Niestety po południu nie mam możliwości robienia zdjęć w świetle dziennym, ponieważ jest już ciemno. Koniec usprawiedliwiania się, do rzeczy:


Colgate, MaxWhite ONE active pasta do zębów - wybielenia (nawet minimalnego) nie zauważyłam. Kupiłam z powodu dość niskiej ceny, gdy można było ją kupić w Biedronce. Nie kupię ponownie.

EVELINE, Superskoncentrowane serum modelujące do biustu - używałam go regularnie rok temu i faktycznie nieco podniósł biust, gdy jednak w grudniu przyszła pora na jego wykończenie nie robił nic, więc mam mieszane uczucia. Nie wiem czy kupię ponownie.

BeBeauty, Wygładzające mleczko łagodzące do demakijażu twarzy i oczu - nigdy żaden micel, mleczko do demakijażu oraz inne płyny dwufazowe nie sprawiły, że pod oczami nie było efektu pandy. Najwidoczniej w moim zmywaniu makijażu jest to niemożliwe, jednak już się z tym oswoiłam. Dość dobrze zmywa makijaż, nie podrażnia oczu, nie uczula. Z racji tego, że podpasował mi niesamowicie micel z BeBeauty nie wiem czy kupię to mleczko ponownie. Recenzja TUTAJ.


Garnier, Regenerujący krem do rąk suchych i zniszczonych - co prawda nie jestem posiadaczką tego typu rąk, jednak w moim przypadku krem spisał się w 100%. Piękny zapach, dobre nawilżenie, przy regularnym stosowaniu skóra jest wygładzona. Bardzo go polubiłam i jeżeli chodzi o kremy do rąk jest to mój obecny faworyt. Kupię ponownie. Recenzja TUTAJ.

Garnier, Czysta skóra 3w1 - dobrze oczyszcza twarz, jednak ma dość słabe drobinki peelingujące i w tym celu według mnie się nie nadaje. W roli maseczki sprawdza się całkiem nieźle, reguluje nadmiar sebum. Wydaje mi się jednak, że na dłuższą metę może lekko wysuszać skórę, na co niestety nie mogę sobie pozwolić, więc dalej szukam ideału w tej kategorii. Nie wiem czy kupię ponownie.

Neutrogena, Intensywnie regenerująca emulsja do ciała - jeżeli chodzi o suche łokcie jest to mój zdecydowany must have. Po kilku użyciach skóra jest wygładzona, miękka. Nie ma lejącej konsystencji oraz przyjemnie pachnie. Zdecydowanie kupię ponownie. Recenzja TUTAJ.


Dove, Antyperspirant w sprayu - ma bardzo ładny zapach, który utrzymuje się na skórze dość długo. Niestety trzeba aplikować go uważnie, ponieważ lubi robić białe plamy zarówno na ubraniu jak i na ciele. Kolejną wadą jest fakt, że niestety nie jest zbyt wydajny, więc 11 zł robi się dość sporym wydatkiem. Na promocji (ok. 7-8 zł) kupię ponownie.

Luxure, Perfumy - początkowo zapach był dość ładny, jednak po kilku użyciach znudził mi się i w końcu zaczął mi przeszkadzać. Zapachy są kwestią indywidualną, jednak na ten się już nie skuszę.



Bath powder, Puder do kąpieli - ma bardzo przyjemny zapach, jednak po wsypaniu go do wanny niestety się nie pieni i zapach ulatnia się w bardzo szybkim tempie. Nie kupię ponownie.

Perfecta, Maseczka odżywcza słodkie migdały i miód - bubel, bubel, bubel. Podobno jest przeznaczony do skóry suchej, to ciekawe dlaczego po jej zmyciu na mojej twarzy pojawiło się co najmniej 2 razy więcej suchych skórek? Nie kupię ponownie.

Vollare, Tusze do rzęs - zarówno jeden jak i drugi posiada silikonową szczoteczkę. Pięknie podkreślają rzęsy (szczególnie w połączeniu fioletowy tusz + niebieski, nie odwrotnie), odpowiednio je wydłużają i pogrubiają. Dodatkowy plus za niską cenę. Niestety wersja fioletowa chyba została wycofana :(, więc niebieski z pewnością jeszcze kupię (a w sumie już kupiłam). Kolejny raz również kupię ponownie.


The Secret Soap Story, Wyszczuplające masełko do ciała - lubię je między ze względu na zapach oraz dobre nawilżenie, jednak dość wysoka cena (45zł/200ml) robi swoje. Nie wiem czy kupię ponownie. Recenzja TUTAJ.

L'oreal, Odżywka wzmacniająca kolor - jest dołączana do farb L'oreala, zużyłam już kilka dobrych tubek i nie znudziła mi się. Bardzo ją sobie cenę, między innymi za to, że po jej użyciu włosy są niesamowicie gładkie przy spłukiwaniu oraz sypkie. Kolejna tubka już poszła w ruch :). Lubię również farbę z tej firmy do której jest dołączana odżywka. Kupię ponownie.

A wy, ile rzeczy zużyłyście w grudniu?
Może używałyście któregoś z tych kosmetyków?

Buziaki!

wtorek, 1 stycznia 2013

The secret soap store - wyszczuplające masło do ciała

Cześć kochani :)

Wczoraj wybiło 10,000 wyświetleń bloga. Serdecznie wam za to dziękuję, to idealna motywacja do dalszego blogowania! :-)
Jakiś czas temu dzięki uprzejmości portalu Uroda i Zdrowie otrzymałam do testów żurawinowe masło do ciała o pojemności 50 ml.


Kosmetyk jest zamknięty w małym, zgrabnym słoiczku z przezroczystym denkiem, dzięki czemu mamy oko na to, ile produktu ubyło z opakowania. Z tyłu widnieje naklejka ze składem.


Dużym plusem jest fakt, że nie ma w swoim składzie parafiny, która mogłaby zapychać skórę.


Konsystencję określiłabym raczej jako średnią. Nie 'ucieka' z ciała po nałożeniu, z drugiej strony nie jest również aż tak treściwe jak masełka z TBS.


Po rozsmarowaniu skóra jest miękka w dotyku, wygładzona oraz nie lepi się, co jest jednym z największych plusów tego kosmetyku zaraz po pięknym zapachu, który po kilku godzinach po nałożeniu masełka ulatnia się. Dodatkowy plus za to, że się nie roluje na skórze, nawet wtedy, gdy nałożymy go zbyt dużo.



Produkt ma nam zapewnić działanie wyszczuplające, antycellulitowe oraz nawilżające. Trudno powiedzieć jak sprawdził się w pierwszych dwóch kwestiach, ponieważ wymaga to bardzo dokładnej obserwacji (choć przyznam, że cellulitu mi nie przybyło), jednak bardzo dobrze nawilża. Przy regularnym stosowaniu skóra jest miękka oraz gładka. 50 ml masełka starczyło mi na 3 tygodnie smarowania nóg, pośladków oraz od czasu do czasu brzucha.
Pełnowymiarowa wersja jest to 200 ml za 45 zł. Jest to dość dużo, jednak przyznam szczerze, że nigdy nie zakochałam się aż tak w zapachu masła do ciała (który pachnie tak naturalnie). Pod tym względem jest dla mnie fenomenem. Całkiem możliwe, że go sobie sprawię za jakiś czas. Oby w tym czasie była jakaś promocja :)
Na koniec jeden mały minus dotyczący opakowania, otóż naklejka po kilkukrotnym otwieraniu i zamykaniu opakowania zaczyna się odklejać, co mi się osobiście nie spodobało. Reszta bez zarzutów :)

Używałyście kosmetyków firmy The Secret Soap Store?
Jakie są wasze odczucia po kontakcie z ich produktami?

Buziaki :)